sobota, 28 maja 2016

Dookoła Polski dzień trzeci - Bielawa

Jak mówiłam, tej nocy, dzięki naszemu znajomemu Tomkowi, zażyliśmy nieco cywilizacji ;) Wyspaliśmy się, wykąpali i mamy zrobione pranie. Postanowiliśmy też ze względów logistycznych ograniczyć wożony bagaż i o dziwo udało nam się znaleźć niezłą stertę rzeczy, bez których damy radę się obejść. Tomek zgodził się nam je tymczasowo przechować, a w poniedziałek odesłać w paczce pod wskazany adres. Od dzisiaj Pegazowi (jak i Baranowi- kierowcy) będzie się jeździło lżej :)

Z samego rana za oknem powitał nas taki krajobraz:

Za chwilkę jemy śniadanie (dziś pichci Baran ^^), kontrolujemy stan techniczny Peggie po wczorajszych fenomenalnych górskich serpentynach i robimy krótką wycieczkę do Nowej Rudy. Mąż ma tam dla mnie niespodziankę - nie mogę się doczekać! 





Mee

12:00 - Pogoda pokrzyżowała nam plany. Od 20 minut burza i leje jak z cebra. Przymusowy postój na drugie śniadanie - lody, gruszki i makrela z bułką. Nie musicie komentować tego połączenia ;)
Z ulewy korzyść taka, że przynajmniej motór się umyje, mówi Baran.
Szkoda tylko, że nasze rzeczy zmokną, bo widząc piękne słońce nie zabezpieczyliśmy ich odpowiednio przed ulewą. Nauczka na przyszłość - nawet widząc upał, przewiduj  ulewę ;)



A tymczasem ledwo skończyłam pisać, przestało padać i już za chwilę będziemy mogli ruszać dalej.

13:00 Sanktuarium w Wambierzycach - "Polska Jerozolima"
(znów pada)








W Wambierzycach obejrzeliśmy jeszcze fantastyczną ruchomą szopkę, napędzaną mechanizmem zegarowym, której najstarszy element ma 166 lat. Zdjęć niestety nie mamy, bo robić nie było można, ale podobno można takowe obejrzeć i darmowo pobrać ze strony internetowej. Coś wspaniałego!


16:00 Droga stu zakrętów i Błędne Skały.


Droga stu zakrętów była faktycznie pełna zakrętów - chyba oboje mamy już ich dość ;)
Pod Błędnymi Skałami czekając na pozwolenie wjazdu (ruch wahadłowy - wpuszczają o pełnych godzinach, spotkaliśmy Czarka i Karolinę z Warszawy - pozdrawiamy!


Niestety, deszcz nie pozwolił nam podziwiać tych form skalnych, a zjechać mogliśmy teraz albo za godzinę - więc za opłatę wjazdową zobaczyliśmy parking w górach. I tyle.

17:00 - Kudowa Zdrój: przeżyliśmy deszcz, grad, strumienie na drodze, stan rozpaczy, gdy przemoczony motocykl zaczął dziwnie cykać i nie trzymać obrotów. Nie znaleźliśmy second handu, żeby mieć suchą  warstwę ubioru i pod nosem przeleciała nam okazja odwiedzenia kaplicy czaszek i pociagu relacji Nowa Ruda - Wałbrzych. Ale świat się nie kończy - zabierzemy tu kiedyś dzieci.

Tymczasem schniemy/jemy górskiego pstraga ze smażalni:


Perypetie pogodowe sprawiły, że musieliśmy nadużyć gościnności Tomka i pozostać w Bielawie jeszcze jeden dzień. Żeby odwdzięczyć się gospodarzom za miłą gościnę, przygotowaliśmy kolację:



Jeśli wszystko dobrze pójdzie, jutro z rana idziemy na Mszę do bielawskiego kościoła i obieramy kierunek Wisła.



Na liczniku kilometrów o 160 więcej.



3 komentarze:

  1. Taka mała prośba :). Piszcie może, ile km dziennie pokonaliście, chyba nie powinno być z tym problemu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, taki był plan, ale jak widać wczoraj o tym zapomnieliśmy. Poprawimy się! :)

      Usuń
  2. Peggi to jednorożec. One też cykają na deszczu ;)

    OdpowiedzUsuń