Jako, że nawet najbardziej optymistyczny wariant, który przewidujemy, zakłada, że mechanik będzie potrzebował kilku godzin na naprawę naszego motocykla, plan na dziś jest taki: łapiemy stopa i jedziemy zwiedzić kopalnię węgla w Osówce.
10:00 - Czekamy na mechanika. Warsztat podobno czynny od 10:00, nikogo nie ma (według googli od 9:00). Udaje nam się dodzwonić, dobra wiadomość jest taka, że mechanik ma DOKŁADNIE TAKI MOTOCYKL JAK MY, więc zna się na tym modelu.
W logo serwisu Pegaso ^^ |
11:00 - Do Osówki już raczej nie zdążymy, także czas umilamy sobie w sklepie kawowym Tomka, który częstuje nas meega pyszną kawą. Zbiory ma naprawdę imponujące, a wszystkie produkty sprowadzane prosto z Włoch ♡
Chcecie kupić swietna kawę? Wchodźcie na www.caffemio.net !
14:00 - jemy knysze (taki rodzaj pity) z kotlecikami bielawskimi. Mniam.
14:30 - zwiedzamy Muzeum Ziemi Bielawskiej - kapsuła czasu pełna przedmiotów należących do ubiegłej epoki.
A tu ciekawostka i propozycja na obrus do kuchni (podpisano: Baran):
15:30 - mechanik faktycznie ma ten sam model motocykla. Odnalezliśmy w tym palec Boży - udaje się nam go przegadać, żeby zrobił wyjątek od 'teraz naprawiam tylko skuterki i stodwudziestkipiątki' i bierzemy się za diagnostykę. Tu Peggie pod kroplówką:
Trzymajcie kciuki (w wersji świeckiej) lub po prostu módlcie się za pomyślną naprawę, to ruszymy jutro dalej!
18:30 Po sprawdzeniu wszystkich możliwych opcji, mechanik załamuje ręce, mówiąc, że jego motocykl też zachowuje się w podobny sposób (gaśnie przy niskich obrotach) i że nie wie, co to może być.
Efekt: Wiemy na pewno, co Peggie nie dolega, teraz chcielibyśmy dowiedzieć się, co jej dolega i jak możemy to naprawić.
Mechanik odsyła nas do innego, urzędującego w pobliskiej miejscowości, który być może coś poradzi. Ma czynne do 19:00. Po krótkiej rozmowie telefonicznej, Baran wsiada na motór i jedzie do niego. Owca z racji swojej wątpliwej przydatności w warsztacie, a głównie ze względu na fakt bycia ubraną w krótkie spodenki, czeka w Bielawie.
19:30 Wizyta u drugiego mechanika okazała się porażką. Pomarudził, że niby motocykl w fatalnym stanie bla bla bla i odesłał nas z kwitkiem.
Polecono nam jeszcze jedną osobę, więc przedzwonimy jutro rano, ale na ten moment zdecydowaliśmy, że nie ma sensu tułać się po nieznanych warsztatach i wydawać piniądz bez gwarancji, że w ogóle uda się to od ręki naprawić.
W CIĄGU DWÓCH DNI WRACAMY DO DOMU. Bagaże odsyłamy pocztą, a sami, na odciążonym motocyklu obieramy kierunek Swarzędz. Po powrocie umawiamy Pegaza na wizytę w zaufanym serwisie. Pieniądze, których nie zdążyliśmy wydać, odkładamy na lokatę. Polskę spróbujemy okrążyć za rok - na Pegazie albo bez niego.
Co będziemy robić przez resztę urlopu? Może Wy nam coś podpowiecie?
Tymczasowo zamierzamy się odstresować, spędzając prawdopodobnie ostatni wieczór w Bielawie przy gyrosie, piwie i dobrym filmie.
Bez odbioru,
Baran i Owca.
Cóż, współczuję, zapowiadało się świetnie...
OdpowiedzUsuńDziękujemy. No cóż, życie się nie kończy, spróbujemy za rok :)
Usuń