piątek, 12 sierpnia 2016

Co robimy, dokąd jeździmy, co myślimy, o czym marzymy. Kilka rymów o życiu i planach na przyszłość.

Od naszej przymusowo skróconej wyprawy minęły ponad dwa miesiące.
Wiele przemyśleliśmy, pogodziliśmy się z żalem, smutkiem i stratą.
Doszliśmy do wniosku, że widocznie z jakichś powodów, tak jak powiedziała moja Mama, nie mieliśmy jechać dalej. No bo jak inaczej wytłumaczyć sytuację, która nas spotkała?
Bo nie wiem, czy w poprzednich postach jasno to wyraziliśmy, ale po oględzinach motocykla na spokojnie okazało się, że problemem w naszej Aprilii były GAŹNIKI. Jakiśtam kawałek przewodu, zakończony zaślepką, który odpowiada za podciśnienie w gaźnikach. Powinien być na swoim miejscu, a nie był. Bo wypadł. Wystarczyło na powrót zamontować go w Peggie, by problem z cykaniem ustąpił. I MOGLIBYŚMY JECHAĆ DALEJ! Dzień roboty? Dla kogoś, kto ma wyposażony warsztat i zna się na tym, myślę, że maksymalnie. Rozwiązanie to podpowiedzieli nam dopiero znajomi z apriliaforum, którym w tym miejscu bardzo dziękujemy.

Nie przechwalając się, Mąż mój od początku miał rację w kwestii zdiagnozowania naszej Maszynki.

Ale tak się poukładało, 
że kilku fachowców próbowało, 
co innego podpowiadało,
 ręce załamywało 
i dalszą podróż odradzało. 
Ruszyć dalej się nie udało.

Ładny wierszyk ułożyłam? ^^ Tak czy siak, nie wiem, jak Wy, ale my w pecha, przypadki, ani zbiegi okoliczności nie wierzymy. Mamy natomiast przeświadczenie, że skoro próbowaliśmy na tyle sposobów, a nie udało się, to widocznie tak musiało być. Z jakiegoś powodu, który być może kiedyś poznamy, nie mieliśmy dokończyć tej podróży.

Po naprawieniu motocykla, nastał dla nas intensywny okres i jeździć nie było kiedy. Z towarzyszki zamiejskich eskapad, Peggie stała się w ostatnich miesiącach pojazdem użytkowym. Baran kursuje nią do pracy i z pracy, czasem dla relaksu i poprawy nastroju śmignie w rundkę po Poznaniu. Owca z różnych względów tymczasowo jeździć nie może, ale z racji swojego 'fachu', kontaktu ze światem motocyklowym nie traci, a i czasem wysmyczy dla Barana jakiś ciekawy i przydatny gadżet, jak chociażby ten:

Trójkątne maleństwo, mieszczące się w większej kieszeni kurtki motocyklowej czy w skrytce pod kanapą. Jest to otóż podstawka pod boczną nóżkę motocyklową. Odkąd pamiętam, za każdym razem, gdy parkowaliśmy Peggie gdzieś poza asfaltem, problemem było znalezienie twardego i płaskiego kawałka podłoża, na którym moglibyśmy postawić nóżkę. Były kamienie, deski, ale znalezienie ich nie zawsze było proste i zabierało czas. Mamy nadzieję, że dzięki temu małemu przedmiotowi, problem zniknie. Przetestujemy i damy znać!

A co zamierzamy dalej?

Choć przed nadejściem zimy,
już razem nie pojeździmy,
na to nadzieję mamy,
że gdy dziecię odchowamy,
u dziadków je zostawimy
i znów w Polskę ruszymy...


...i tym razem ją OKRĄŻYMY!

Tymczasowo bez odbioru,

Owca.